U moich nóg spał Harry... ostatnio często tak robił.
Patrzyłam na niego tak, jakby to miał być ostatni raz, kiedy to robię.
Do sali wszedł Liam.
- O. Już nie śpisz... - powiedział z nutą smutku w głosie - muszę obudzić Harrego.
Mówiąc to potrząsnął nim.
Razem wyszli z sali.
"Jak to nie ma dawcy!?" - usłyszałam krzyk Harrego.
Moje oczy zaszły łzami... czyli jednak... umieram.
Nagle do sali wszedł mój chłopak.
- Jedziemy na wycieczkę. - powiedział
Lekarze się zgodzili... czyli to dowód, że mój czas się kończy.
Wziął mnie na ręce i zaniósł do auta.
Nie chciał powiedzieć gdzie idziemy.
Kiedy wysiedliśmy z auta, zobaczyłam, dobrze znany mi krajobraz.
Morze. Piasek... słońce.
Harry bardzo się postarał.
Usiedliśmy na kocu, mocząc sobie nogi.
- Jesteś piękna. - powiedział Harry z uśmiechem
- Ja? - zaśmiałam się - Jestem prawie łysa, blada...
- I najpiękniejsza na świecie. - przerwał mi
Dał mi soczystego buziaka i popatrzył mi głęboko w oczy.
Otarł z policzka pojedyńczą łzę.
Resztę czasu spędziliśmy w ciszy, wtuleni w siebie.
- Harry... - przerwałam ciszę
- Tak?
- Ja umrę... prawda?
- Nie mów tego... Nie możesz tak mówić.
- Ale to prawda...
- Nie. Zobaczysz... Będziesz szczęśliwa. Będziesz żyła, Ala. Rozumiesz?
- Nie możesz być tego pewien.
- Obiecuję Ci, że będziesz żyła.
Oparłam głowę o jego ramię.
- I pamiętaj, że cokolwiek się stanie... zawsze będę przy Tobie. - wyszeptał mi prosto do ucha - Nigdy o tym nie zapominaj.
_______________________________________________
PRZEPRASZAM ŻE DŁUGO NIE PISAŁAM, ALE ZAŁATWIŁAM SOBIE PRACĘ I NIE MIAŁAM WARUNKÓW.
OBIECUJĘ ŻE W ROKU SZKOLNYM WSZYSTKO NADROBIĘ.